Dom Trey'a.

Ashley

Trey leżał na kanapie i oglądał telewizję gdy do pokoju weszła Ilene.
-A ty nie w szkole?
-Dziś sobota... - mruknął kręcąc głową z uśmiechem. -Pomyliłaś daty czy żyjesz minionym stuleciem?
-Nie żartuj.Muszę zapłacić rachunki,posprzątać,ugotować obiad,pójść ze Stephenem na lody bo mu obiecałam... - westchneła zapisując czynności na kartce.Trey zwlokł się z sofy i wyrwał matce kartkę.
-Mogę zapłacić rachunki...i pójść ze Stephenem na lody.Nie proś mnie o sprzątanie,bo nienawidzę tego robić a gotować nie potrafię. - uśmiechnął się.
-Naprawdę możesz mi pomóc? - spytała z niedowierzaniem.
-Mogę.I w końcu uwierz,że poza bójkami,laskami i pieniędzmi interesuję się też rodziną. - kiwnął głową,zebrał listę rachunków,zawołał brata i wyszedł z domu.

Ashley

Trey wszedł do domu i trzasnął drzwiami.
-Trey,przestań! - zawołała z kuchni matka.Chłopak nie silił się na odpowiedź,tylko ruszył do swojego pokoju.
Zasłonił rolety i zdjął koszulę,wybijając w telefonie jakieś cyfry.Otworzył komodę i spojrzał na leżący w niej rewolwer.
-Boże...znowu się zaczyna... - mruknął do siebie przeczesując palcami włosy.